Cud w Sokółce i kryminał na Podlasiu, czyli Marta Łysek w akcji
Sokółka czy Białystok oczami krakowianki to nie żadna Polska B. Autorka ich mieszkańców po prostu lubi – i to się czuje.
Sokółka czy Białystok oczami krakowianki to nie żadna Polska B. Autorka ich mieszkańców po prostu lubi – i to się czuje.
I kiedy już człowiek nie ma sił i ma ochotę rzucić to wszystko i jechać… no nie, może w Bieszczady to nie akurat teraz – okazuje się, że…
Jak widać, trasa jest dla dzieci, a nie dla zgrzybiałych czterdziestolatek, stukających całymi dniami w klawiaturę.
Górzno jest nienachalne. Bez komercji, bez ciupag znad morza. Wystarczy przyjechać, zobaczyć mgły nad jeziorami i nacieszać się zielenią i ciszą. I nigdzie się nie spieszyć.
Przybywa też tu jakiś obcy, który stanowi zagrożenie. Tak duże, że jedna z sąsiadek po prostu nie sprzeda mu twarogu i jajek.
Siostra Marta razem z matką przełożoną wysłuchały sprawozdania Ady, po czym stwierdziły, że to pewnie sprawka pana Kazia. – To taki nasz prof. T’Alent, McGywer i Adam Słodowy w jednym.