Żegnaj mi, stary porcie, czyli „Powierzchnia” Katarzyny Targosz
Na drugim końcu świata mają wreszcie odpocząć, ale okazuje się, że ich Przyjaciel ma dla nich w tym miejscu delikatną misję.
O tym, jakie książki warto nie tylko mieć w swojej biblioteczce, ale i do nich wrócić.
Na drugim końcu świata mają wreszcie odpocząć, ale okazuje się, że ich Przyjaciel ma dla nich w tym miejscu delikatną misję.
Wszystko zaczęło się od tego, że kiedy tylko Święte księżniczki pokazały się na świecie, moja koleżanka (prawie) z Łodzi skomentowała: „A kiedy książka dla Józia?”
Potrafią pobić się o dziewczynę, zrobić stajnię Augiasza w domu pewnej wpływowej osoby i godzinami słuchać zwierzeń starszych parafianek na temat wszystkich możliwych chorób, które im się przytrafiły. Kto wie, czy już od tego słuchania staruszki nie robią się zdrowsze.
Wszystko zaczyna się od tego, że pewien chłopiec się rozchorował i strasznie się nudził – zupełnie jak jego patron 500 lat temu.
Tytułowy syn to nie tylko Jerzyk o skośnych oczach, który od pierwszych chwil zdobywa serce czytelnika.
Nad scenariuszami Moniki Górskiej (i nie tylko jej) jest w końcu jeszcze ktoś – jej Przyjaciel, którego nazywa Najlepszym Scenarzystą Świata.
Jest tu krowa-terapeutka, rodzice, którzy nie zauważają, że córki od tygodnia nie ma w domu, ciocia, która wiecznie gotuje i mikołaj, który jeździ ciągnikiem.
Wyobraźcie sobie stary, uzdrowiskowy budynek ze Szczawnicy albo Ojcowa, z rzeźbionymi balustradami, romantycznymi schodami i plątaniną korytarzy.
Macie ochotę przenieść się do Betlejem sprzed dwóch tysięcy lat?
Czytaliście kiedyś książkę w taki sposób, że co i rusz sprawdzaliście w wyszukiwarce, jak wyglądają noclegi w okolicach, w których rozgrywa się akcja?