Niebo z widokiem na raj, czyli zajrzyjcie do Raciążka
Dookoła cisza, spokój, kwitnące drzewa i ludzie mówiący obcym „Dzień dobry”.
„Są małe stacje wielkich kolei,
Nieznane jak obce imiona,
Małe stacje wielkich kolei,
Jakiś napis i lampa zielona…”
– pisała Agnieszka Osiecka w „Balladzie o dziewczynie, co piła gorące mleko”.
Jeśli lubisz odkrywać nieoczywiste piękno małych miejscowości, zapraszam cię do wspólnych podróży.
Dookoła cisza, spokój, kwitnące drzewa i ludzie mówiący obcym „Dzień dobry”.
Pierwsze spotkanie z Grębocinem to spacer po Muzeum Piśmiennictwa i Drukarstwa. Organizatorka spaceru stwierdziła, że wyglądaliśmy jak dzieci w sklepie z cukierkami.
I kiedy już człowiek nie ma sił i ma ochotę rzucić to wszystko i jechać… no nie, może w Bieszczady to nie akurat teraz – okazuje się, że…
Jak widać, trasa jest dla dzieci, a nie dla zgrzybiałych czterdziestolatek, stukających całymi dniami w klawiaturę.
Górzno jest nienachalne. Bez komercji, bez ciupag znad morza. Wystarczy przyjechać, zobaczyć mgły nad jeziorami i nacieszać się zielenią i ciszą. I nigdzie się nie spieszyć.
Płatki śniegu wirowały za oknem, otulając cały rynek puchową pierzynką, a ja ze zdziwieniem patrzyłam na rachunek…
Na balkonie można poszydełkować, nad jeziorem popływać, a jak się hałas znudzi, to na rower i do lasu albo do sanktuarium.
Takie warmińskie slow life.
Ostromecko – kilka kilometrów od Bydgoszczy, zachodni kraniec diecezji toruńskiej. Niektórzy znają tę wieś z wody mineralnej i masowych wyjazdów nowożeńców na sesje fotograficzne. A tymczasem jest tu więcej niespodzianek do odkrycia.
Toruń jest moim miastem od dobrych dwudziestu paru lat, ale gdybym miała was zaprosić na spacer, wcale nie zaczęłabym od starówki. Po co przeciskać się przez tłumy?
Dziś mam dla was opowieść o innym mieście w moich okolicach – Grudziądzu. A że warto tam pojechać i zobaczyć je na własne oczy, to oczywista oczywistość.