
Chodziłam sobie dzisiaj po zimowym lesie, bo las robi dobrze na wszystko. I chociaż w pewnym momencie padła mi komórka (a szkoda, bo było przepięknie), to jednak co zobaczone, to moje. Wędrując, złapałam się na tym, że nucę piosenkę o pogrzebie sosny do słów Wiesławy Kwinto-Koczan. Ale tak to już jest z poezją śpiewaną, że jak się przyczepi, to odejść nie może.
Czemu warto słuchać poezji śpiewanej? Tak, wiem, że gusta są różne, ale jest w niej to coś.
Bo to takie ładne
To hasło powtarzało się wielokrotnie na internetowych śpiewograniach i koncertach na żywo w wykonaniu Michała Łangowskiego i Martina Kaca. I chociaż Marcin wyruszył już z harmonijką i gitarą w stronę niebieskich połonin (tutaj możecie wesprzeć jego rodzinę), posłuchajcie sobie tych nagrań. Bo warto nakarmić się dobrze zagraną muzyką, bez sztucznych przeróbek i dać się zaskoczyć poezją napisaną przez poetów z Torunia, Wąbrzeźna czy Polanowa.
Światów ile nieodkrytych wokół
O Beskidach i Bieszczadach można opowiadać i opowiadać, w końcu „jesienią góry są najszczersze”, humorzasta Jaworzyna decyduje o wyprawach spacerowiczów, nad opuszczoną „Bieliczną płacze dobry Bóg”, a w Leluchowie „granicy pilnuje całkiem wesoły anioł”. Przed miłością jak góry ogromną „nie warto się chronić„, bo w razie czego będzie czuwać jak gołąb „na parapecie za oknem” – domu bukowego koniecznie, który staje się bezpieczną przystanią. Nie brakuje refleksji o przemijaniu – ale poeci nie poddają się rozpaczy.
No dobrze, czasem zdarzają się sceny jak z horroru („będę chodził Bukowiną z dłutem w ręku, by w dziewczęcych twarzach uśmiech rzeźbić…”), ale ostatecznie nawet najgorszy lodołamacz serc niewieścich może zostać spacyfikowany.
Słuchając tego, co piękne i dobre, kształtujemy swoją wrażliwość. I potem łatwiej odkryć piękno w małych rzeczach, w codzienności. Zachować pokój, nadzieję i… poczucie humoru.
Śpiewajmy wszyscy w ten radosny czas
Jest jeszcze jeden plus poezji śpiewanej – tak naprawdę okazuje się, że wszyscy ją znają. Przynajmniej refren, jedną zwrotkę, albo chociaż przeróbkę (na przykład „Bieszczadzki trakt” z podtytułu). Każdy słyszał o „Czwartej nad ranem”, piosence o kilku tytułach, czyli słynnej „Madame”, nieśmiertelnej „Kei” i utworach zwanych harcerskimi (które tak naprawdę mają swoich autorów, o czym dzielnie przypominał Michał Łangowski podczas śpiewograń).
Śpiewanie rozluźnia, niweluje stres, uwalnia endorfiny, uspokaja. A co dopiero wspólne śpiewanie, które buduje wspólnotę? Niektórzy z was mają to szczęście, że w swojej rodzinie czy wspólnocie mogą razem kolędować. Kolęd jednak nie można śpiewać przez cały rok, ale zabieszczadować – czemu nie?
Od czasu do czasu umówcie się więc na planszówki i wspólne śpiewanie. Nawet jeśli nie macie gitary, skrzypiec, harmonijki i innych cudów techniki, poezja śpiewana się obroni.
Dodaj komentarz