
Kto robi najlepsze rekolekcje ignacjańskie? Oczywiście, że ośrodek łódzki 😉 Z wyjaśnieniem, po co jest to strrrraszne milczenie (tak naprawdę im dłużej trwa, tym jest lepsze) i co zrobić, żeby udało się je zachować. Ze skupieniem się na Słowie Bożym, a nie na wszystkich możliwych książkach, jakie tylko mógł napisać potencjalny ojciec profesor doktor habilitowany.
A Słowo Boże chce mówić. Im większa noc, tym bardziej i bardziej chce. Ale o tym za chwilę.
Mocni w Duchu kiedyś prowadzili rekolekcje ignacjańskie w Wolborzu (w sumie to o. Józef Kozłowski zaczynał pod namiotami w Woli Lipienieckiej), potem w Porszewicach, całkiem niedawno w łódzkim WSD, a w tym roku rekolektanci wylądowali u ojców franciszkanów przy ul. Kreciej.
Wakacje na Krecie
Nie wiadomo skąd pojawiły się pogłoski o trudnych warunkach, tymczasem to fantastyczne miejsce. Z ekspresem do kawy (i wielkimi kubkami) na drugim piętrze i na parterze. Z fotelami do szydełkowania (co prawda na ignacjańskich się nie szydełkuje, ale i tak kręgosłup odpoczywa, jak ma się gdzie oprzeć, i łokcie też). Z wiewiórkami i dzięciołami chadzającymi po klasztornym sadzie jak wojsko na defiladzie. Z przepysznymi jabłkami, które można było rwać wprost z karłowatych jabłonek (poprzednie ekipy rekolektantów wyjadły ojcom brzoskwinie. Doszczętnie. Ale nie protestowali – może to przez śluby ubóstwa?).
Z drogą przez łąkę zaczynającą się kilka kroków za klasztorem. Ze starą niebieską bramą wystającą znad falującej na złoto nawłoci (i wreszcie nawłoć nie będzie się kojarzyć tylko z Żeromskim). Ze starym, opuszczonym sadem nad torami, krzakami jeżyn, mirabelkami i polną drogą w mieście. Z perełkami – starymi domkami wśród willi przypominającymi nasz toruński Rudak.
A że nie było idealnych warunków, do jakich w ostatnich latach jesteśmy przyzwyczajeni w różnych ośrodkach czy hotelach, pokoi z łazienkami na dwie osoby, szamponu w łazience, kompletu śnieżnobiałych ręczników dla każdej osoby i saszetek z kawą 3w1 (to akurat nie za zdrowe, więc może i lepiej)? Idzie przeżyć. Przede wszystkim czuło się tam ducha modlitwy, a to niejednokrotnie oznacza wygraną.
Ignacjańskie – z czym to się je
Ćwiczenia duchowne to pomysł św. Ignacego z Loyoli na cykl rekolekcji polegających na rozważaniu życia Jezusa Chrystusa. Ich uczestnik zostawia to wszystko, co go rozprasza i rozważa Słowo Boże, by przyjąć miłość Bożą, naśladować swojego Pana i wędrować za Nim. Mamy więc fundament, potem 4 tygodnie poświęcone życiu Pana Jezusa i wreszcie syntezy, czyli rozważania przygotowane na konkretny temat.
Mogą być o świętych (np. Piotrze czy Pawle), Matce Bożej, prorokach starotestamentalnych, biblijnych kobietach, uczniach Pana Jezusa – ogólnie chodzi o to, żeby wreszcie się zatrzymać, odpocząć, posłuchać co w trawie (i sercu) piszczy.
Między kolejnymi tygodniami warto robić sobie minimum roczne przerwy, żeby te treści przegryźć, spróbować wcielić w życie. Wystarczy jedno zadanie – codzienny ignacjański rachunek sumienia, szukanie tego, co przynosi nadzieję, próba naprawy jakiejś relacji.
Światła nocy
A o czym jest synteza o radości? Wbrew pozorom, nie chodzi tu o taką zwykłą radość czy pozytywne myślenie (które często nie działa). Raczej o radość, która mimo trudu pozwala żyć, iść dalej, nie poddawać się rozpaczy. Znacie pewnie takie starsze osoby, które mimo niełatwego życia zachowały pogodę ducha, mądrość, dystans. Skądś to musieli brać.
„Olejek radości” jest dla tych, którzy z powodu długotrwałego cierpienia, często niezasłużonego, zatrzymali się w drodze i jak Eliasz mówią „dość”. Autorka opiera się na historii Dawida, który musiał stanąć przed Goliatem, ale mówi też o nam współczesnych, jak Żołnierze Wyklęci czy kard. Wyszyński. Pomaga rekolektantowi pójść do Betanii i poczuć woń pozornie bezsensownie rozlanego olejku, powędrować nocą z pannami oczekującymi Oblubieńca, usiąść u stóp Krzyża i wreszcie doświadczyć zmartwychwstania i cudownego połowu.
Radość jest bronią na lęk o przyszłość, na trud teraźniejszości. Uwielbienie Boga daje zdrowy dystans, jasność umysłu, pomaga znaleźć rozwiązanie. I przede wszystkim pozwala zgodzić się na to, co nieidealne. Życie bez internetowych kreacji, zwyczajne. Mimo wszystko – dobre.
Dodaj komentarz