
Jesienna, melancholiczna jak znana piosenka Magdy Umer – taka jest właśnie „Opowieść z wiary” Anny Halasz. Niewiele tu akcji – to raczej podróż w głąb, odczytywanie znaków, które bardzo delikatnie przekazuje Bóg (nawet jeśli odbiorca odczytuje je jeszcze wolniej).
Dla swojej opowieści autorka wybrała kompozycję szkatułkową – bohater otrzymuje zlecenie wykonania ilustracji do zbioru opowiadań oraz namalowania obrazu. Okazuje się, że opowiadania tajemniczej nieznajomej rzucą wiele światła na jego życie i będą miały o wiele więcej wspólnego z jego historią, niż mu się z początku wydaje.
Wraz z Tomaszem czytelnik powoli łączy nici i przeżywa swoiste katharsis.
To powieść o zmaganiu się z chorobą swoją i bliskich, przemijaniu, przebaczeniu sobie i innym. O mocnej miłości, która według słów ojca głównego bohatera nie jest egzaltowanym poświęceniem, ale wyborem, który pozwala na życie w pełni. O śmierci, która staje się mostem do nowego świata. O tych, którzy tęsknią po tej stronie i o oczekiwaniu na nich już tam.
Jesienna powieść, nie taka prosta (i dobrze!). I warta dobrej kawy, ciepłego koca i przeczytania.
Dodaj komentarz