Łódka, klify i ćwiczenie klawiatury – cz. 2

wpis w: szkoła pisania | 0
Ilustracja do tekstu "Łódka, klify i ćwiczenie klawiatury - cz. 2"

Ciąg dalszy opowieści o tym, co się działo w Orłowie i ćwiczeń pisania od Ewy Szczepaniak z Tekstownych.

Kiedy Ada wędrowała w dół Orłowa, do łódki podeszło trzech mężczyzn. Nosy mieli zagłębione w komórki, jednak od czasu do czas podnosili wzrok. Głównie po to, by strzelić selfika i wrzucić na social media.
To się musiało tak skończyć. W pewnym momencie jeden z nich, brodząc w wodzie, zderzył się z zieloną łódką, a jego telefon malowniczo wpadł do środka. Chwila konsternacji – i decyzja:

-Ej, chłopaki! Wejdę tam, zróbcie mi zdjęcie!
Nie minęła chwila, a wielki golden wyskoczył z łódki i obszczekiwał ją ile sił w płucach. Pozostali panowie popatrzyli po sobie.

-Zwiewamy!

– A co z Adamem?
Adam sam udzielił odpowiedzi. Zobaczywszy motyla, pobiegł za nim wzdłuż klifu. Na czterech łapach.

Siostra Marta razem z matką przełożoną wysłuchały sprawozdania Ady, po czym stwierdziły, że to pewnie sprawka pana Kazia.

– To taki nasz prof. T’Alent, McGywer i Adam Słodowy w jednym.
Nagle zadzwonił dzwonek do koła i przyszedł on sam we własnej osobie. Wyglądał jak klasyczny kościelny, a długie wąsiska i brwi niczym gąsienice sugerowały, że lepiej nie wchodzić mu w drogę. Łysinę zakrywała mu czapka, którą zdjął, zobaczywszy siostry. Niebywała chudość i wypłowiałe ubranie sugerowało, że brakowało mu żoninej ręki. Nie tak Ada wyobrażała sobie szalonego naukowca. Pan Kaziu tymczasem włączył ekspres do kontaktu, wsypał ziarna i zapytał, która z pięknych pań ma ochotę na kawę. Odpowiedział mu śmiech.

– Panie Kaziu, pan znowu coś narozrabiał! – zasugerowały siostry zza krat.

– Ja? – zdziwił się, przy okazji otwierając półkę z kubkami.

– A ta łódka nad morzem to nie pana?

– A moja, moja. Chciałem, żeby te ludzie tak sobie wreszcie odpoczęli. Żeby chociaż przez chwilę poczuli wolność, jak ten ptak, jak ta morska fala… – rozmarzył się.

– Ale oni zmieniają się w zwierzęta! – odpowiedziały.
Pan Kaziu zbaraniał, po czym szarpnął wąsy. Najpierw jednego, potem drugiego.

– A my tu mamy takie dobre miejsce na odpoczynek – siostra przełożona wskazała w stronę kaplicy – Nie byłoby tak łatwiej…
W odpowiedzi Pan Kaziu machnął ręką, podmuchał na zawartość kubka, po czym stwierdził, że jak tylko wypije kawę, to leci nad morze.
Ada postanowiła lecieć z nim.
Przeszli sosnowy lasek i szybko znaleźli się nad morzem. Łódka stała na miejscu – po tym, co działo się rano, żaden turysta nie ważył się do niej zbliżyć.

– Tuś mi, malutka! Taś, taś! – zawołał pan Kaziu, a Ada miała wrażenie, że łódka w odpowiedzi przesuwa się w stronę morza.

– Nie bój się, to ja, twój szkutnik! – eksperymentator próbował ją oswoić, ale wystarczyła jedna większa fala, by łódka spłynęła do morza i kolejna, by nagle odpłynęła dużo dalej.

– I co teraz? – zapytała Ada.
Pan Kaziu wzruszył ramionami.

– Nic. Może dopłynie do Szwecji.

– A co z ludźmi? Przecież są zamienieni w zwierzęta?
W odpowiedzi wskazał jej Mariana i Marianową, wracających powoli zza klifu.

– O, jest! Nikt jej nie zabrał! – ucieszyla się Marianowa na widok torby z kanapkami. Marian objął ją ramieniem i przez chwilę oboje wpatrywali się w bezkres morza.

– Jutro wypłyniemy daleko, jeszcze dalej niż te obłoki… – mężczyźnie przypomniał się wiersz Gałczyńskiego.

– O tak, kochanie – odparła wzruszonym głosem Marianowa – i nigdzie nie będziemy się spieszyć.

– A może byśmy tak wyruszyli wodnym szlakiem do Santiago de Compostela… Tylko ty i ja, stara łajba, czajnik i dwa kubki…
Kiedy tak się rozmarzali, pan Kaziu stwierdził, że jednak eksperyment się powiódł i tylko szkoda trochę, że łódka odpłynęła. Może jeszcze komuś pomoże, ale szukaj jej teraz na szwedzkim wybrzeżu!
Tymczasem w klasztorze dało się słyszeć trzaśnięcie drzwi, a następnie coś jakby odgłos gołych stóp plaskających po podłodze. Siostra przełożona zajrzała do zakrystii. Mokre ślady prowadziły do jednej z ławek. Siedział tam zadumany jasnowlosy chłopak bez butów. Zobaczywszy siostrę Martę za kratą, Adam wyjaśnił:

– Ja tu tylko trochę odpocznę. Pobiegałem sobie dzisiaj.
Karmelitanka ze zrozumieniem pokiwała głową.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *