Sprawa dla żyrafy, cz. 2

wpis w: szkoła pisania | 2
Ilustracja do tekstu "Sprawa dla żyrafy" cz. 2
Biblioteka Miejska im. Wiktora Kulerskiego w Grudziądzu
Niedawno miałam przyjemność przeczytać maszynopis naszej blogowej Rivulet. I teraz z niecierpliwością czekam nie tylko na to, kiedy wreszcie ukaże się moja książka dla dzieci, ale i cykl jej opowieści – dla dzieci trochę starszych. Nie mogę na razie zdradzić szczegółów, ale są świetne. Natalia Przeździk – zapamiętajcie to nazwisko!

A tymczasem ciąg dalszy bajki o żyrafie.

Już w poniedziałek w bibliotece zjawiła się czwórka dziwnych gości: babcia Malinowska, Marcin z aparatem, Kornel w policyjnym mundurze i żyrafa Regina. Gmach był otoczony przez fantazyjny płot i mnóstwo roślin, wysokie okna wpuszczały dużo światła, a małe okienka na poddaszu, wyłożone poduszkami, zapraszały do rozmyślań niejednego Dyzia Marzyciela i Anię z Zielonego Wzgórza. Otworzyła im pani Kasia. Żyrafa stanęła z boku schodów i położyła łeb na jej ramieniu. Bibliotekarka odwzajemniła czułości, drapiąc zwierzę między uszami.

– I jak tam dzisiaj, Kasieńko? – spytała babcia Malinowska.

– Niedobrze. Przez noc zginęła masa książek. Ale jest jeszcze gorzej: one same znikają z półek. Wejdźcie i zobaczcie. Nie wiem zupełnie, jak utrzymać tutaj porządek.

Rzeczywiście, w bibliotece działo się coś dziwnego. Kiedy chodzili między półkami, sami zauważali, że nagle między poszczególnymi woluminami pojawiają się dziury. Była sobie książka w niebieskiej okładce i nagle puff – znikała, nim wyciągnęli po nią rękę. Jak zanotował Kornel, największe straty poniósł dział dziecięcy i młodzieżowy. Pani Kasia dyktowała mu zaginione tytuły, gdy nagle Marcin, który fotografował straty, narobił alarmu.

– Zobaczcie, zniknęła cała seria opowieści z Narnii! Mam to na karcie!

Pochylili się nad aparatem, żeby zobaczyć, jak na półce z autorami na literę L rozpływa się w powietrzu siedem tytułów.

– Jest jeszcze jedna strata – powiedziała smętnie żyrafa, wsuwając głowę przez okno – Powieść o mojej kochanej siostrze klaczy. Spójrzcie pod literę K.

Kasia i babcia Malinowska zgadły w mig.

– Wio, Leokadio? Joanny Kulmowej?

Regina pokiwała głową, jednak babci zaczęło coś świtać.

– Marcinku, sprawdź, proszę, czy pod literą Ż jest Żurakowska.

– Nie ma. A powinna być?

– Tak, już dawno nikt jej nie czytał. – odparła Kasia – Nad ranem nie było też Ożogowskiej. Ale kiedy weszliście, na pulpicie nie stąd, ni zowąd, znalazłam „Dzieci z Bullerbyn”. Czy to pan je zwrócił, panie Kornelu?

– Nie, nie – odparł policjant – Antoś i Józio są jeszcze za mali, żeby czytać.

– Ale ty mógłbyś im czytać – babcia Malinowska spojrzała na niego wzrokiem zapożyczonym ani chybi od męża, po czym zwróciła się do wszystkich obecnych.

– Czy wam też świta to, co mi? Wydaje mi się, że znikają książki, których nikt nie czyta! A jeśli ktoś weźmie książkę do ręki, a najlepiej zaczyta się w niej do północy albo dłużej, książka wraca na miejsce. Co wy na to?

Wydawało się im to dziwne, ale postanowili przeprowadzić eksperyment. Tego wieczoru każdy z nich miał przeczytać przynajmniej jedną książkę.

Kasia zatrzymała w drzwiach babcię Malinowską.

– Babciu, czy babcia ma w domu tę Kulmową? Chciałabym pocieszyć naszą drogą Reginkę.

– Mam, kochanie. Przeczytam sobie dzisiaj, jak tylko wrócę z majowego.

***

Regina postanowiła sprawdzić poziom czytelnictwa u swoich nowych przyjaciół. Marcin, zamiast zajmować się lekturą, smażył naleśniki.

Żyrafa zajrzała przez balkon. Na ścianach salonu wisiały ciekawe zdjęcia – jak to u fotografa. Szczególnie spodobała jej się majowa łąka nad rzeką. Ale i stary, żelazny most też był niczego sobie. Zlustrowała półki z książkami i stwierdziła, że ma dobrze poukładane w głowie. Trzeba go tylko zagnać do roboty, bo jak wiadomo, artyści działają pod wpływem natchnienia. Kiedy tak dumała, jak pomóc szczęściu, Marcin wszedł do pokoju z górą naleśników.

– O, cześć Reginka! Lubisz naleśniki z nadzieniem?

– A jakim?

Podszedł bliżej z talerzem.

– Tu jest szpinak, tu grzyby, a tu mięso. Czyściłem lodówkę.

– Daj mi mięcho, babcia z Kasią karmią mnie od tygodnia tylko zieleniną.

Marcin zasiadł więc na balkonie i razem z żyrafą zajadał obiad.

– Przeczytałeś już książkę? – Regina pokrzepiona naleśnikiem po meksykańsku nie traciła czasu.

– Tia… chyba kucharską.

– To się nie liczy.

– Nie będę przecież czytać przy jedzeniu.

– Zgadza się, jeszcze byś ubrudził książkę i jak byś ją oddał Kasi?

Przekomarzali się jeszcze trochę, ale na po umyciu garów Marcin pokazał Regince grube tomisko o górach. Była niemal pewna, że przeczyta. A przynajmniej zacznie.

Kasia zapomniała o czytaniu, bo zajęła się sprzątaniem. Oczyszczała w każdym pokoju półki, w których prężyły się w dwuszeregach tysiące książek – w końcu nie na darmo była bibliotekarką. Gadała przy tym do nich i podśpiewywała piosenki z Krainy Łagodności.

Zagram dla ciebie na każdej gitarze świata

Na ulic fletach na nitkach babiego lata

Wyśpiewam jak potrafię księżyce na rozstajach

I wrześnie i stycznie i maje

Regina wsadziła głowę przez okno.

– Witaj, Reginko – Kasia połaskotała ją miotełką za uszami.

– Przerwij to sprzątanie, skowronku, weź jakąś poezję i pośpiewamy na balkonie.

Kasi się to spodobało, w końcu tomików poezji miała w bród. Już wkrótce mieszkańców miasteczka czekał niecodzienny widok: na balkonie kamienicy śpiewała znana im wszystkim bibliotekarka, a obok domu stała żyrafa, wtórując jej drugim głosem.

A teraz maj, dokoła maj

wyświęca ogrody

i cały ja, i cały ja

zanurzony w Jordanie pogody…

Regina była pewna Babci Malinowskiej, ale wiedziała, że Kornela trzeba przypilnować. Miała wrażenie, że policjant trochę się jej boi i nawet ją to śmieszyło. Cóż, są ludzie, którzy boją się psów, inni boją się pająków, a najwidoczniej zdarzają się i tacy, którzy boją się żyraf. Kiedy więc Kasia prześpiewała wszystkie tomiki wierszy, żyrafa zostawiła jej sprzątanie i pogalopowała na drugi kraniec miasta.

W mieszkaniu na blokowisku Antoś i Józio urządzili zabawę – w co, trudno powiedzieć. Połączenie Indian z ogrami, policjantami łapiącymi złodziei, strażakami, kierowcami śmieciarki i nie wiadomo jeszcze czym. Na pewno jednak było to hałaśliwe. Tymczasem żona Kornela, Magda, miała do zrobienia bardzo ważną grafikę.

– Kornel, zajmij się chłopcami, bo nie mogę się skupić. Szef mi zaraz głowę urwie.

Policjant już miał zapowiedzieć, że w drugim pokoju rozłoży kolejkę, kiedy w oknie mignął mu łeb żyrafy. Umknął do sypialni, ale tam też ją widział. Patrzyła wzrokiem pana Malinowskiego. Ech, trzeba będzie przetrzebić kartony w poszukiwaniu książek!

Ciąg dalszy nastąpi 🙂

2 Responses

  1. Rivulet

    Graj nam, graj pieśni skrzydlata
    Wiosna taniec nas niesie po łąkach
    Zatańczmy się w sobie do lata
    Zatańczmy się w siebie bez końca… 🙂
    Same hity!
    I dziękuję za dobre słowo 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *