
Kilka lat temu miałam okazję napisać książkę o św. Teresie z Avili, z czego się bardzo cieszę. Co prawda po jej ukazaniu koleżanka skwitowała: „O, Teresa z Avili? Nigdy o niej nie słyszałam! To jakaś nowa święta?”. Cóż, ciągle mam cichą nadzieję, że pomyliło jej się ze św. Teresą z Los Andes 🙂
Za co można polubić Teresę?
- Za poczucie humoru i umiejętność śmiania się z samej siebie.
Kiedy byłam mała, mówili mi, że jestem piękna – wierzyłam. Kiedy dorosłam, mówili, że jestem inteligentna – też wierzyłam. Teraz mówią mi, że jestem święta – ale ja się już nie dam nabrać!
Dzieci jej brata, Wawrzyńca, lubiły przyjeżdżać do Karmelu o zaostrzonej regule, „bo u cioci jest tak wesoło”.
- Za – mimo mistycyzmu – zdroworozsądkowe stąpanie po ziemi. Widać to bardzo w „Drodze doskonałości”, która wbrew strasznemu tytułowi jest świetną książką formacyjną dla wspólnot. Nie tylko zakonnych.
I w kuchni także, wśród garnków i rondli, Pan jest z wami.
- Za umiejętność przyjaźni. Najważniejsza relacja, którą się dzieli, to głęboka, oblubieńcza przyjaźń z Panem Bogiem. Teresa w niej wzrasta, dlatego dobrze rozumie drugiego człowieka, który gdzieś po drodze się gubi czy zawraca.
Na różne więc sposoby Boski Król nasz ofiaruje duszom pokój i swoją przyjaźń, jak o tym na każdy dzień przekonać się możemy, tak na modlitwie, jak i poza modlitwą; tylko że my z naszej strony mało sobie ważymy te zabiegi o nas Jego Boskiego Majestatu. Jaka jest wysokość, na której potrzeba stanąć duszy, aby mogła prosić o to, o co prosi oblubienica, o tym (…) wtedy dopiero dowiecie się, gdy was Pan raczy podnieść do siebie. Ale choćby tego nigdy nie uczynił, nie traćcie jednak otuchy, bo i najniższy, jakiego by wam użyczył, stopień Jego przyjaźni, nad wszelki wyraz bogatymi was czyni, jeśli jeno z waszej strony nie zbywa na należnym współdziałaniu.
W toruńskim kościele św. Jakuba w bocznym ołtarzu znajduje się niewielki obraz przedstawiający transwerberację, czyli przebicie serca Teresy. Ale z jej doświadczeń mistycznych najbardziej ujęła mnie scena, kiedy siedziała strapiona w klasztornej kuchni, usiłując z rozsądku przymusić się do przełknięcia czegokolwiek. Wtedy ukazał się jej Pan Jezus, który robił kulki z chleba i podawał jej do jedzenia.
- Za świadectwa działania Bożej Opatrzności w życiu zarówno jej, jak i jej przyjaciół. To naprawdę dodaje nadziei. Nie rozumiem przedstawiania Teresy z Avili jako herszt baby. Dla mnie to przyjaciółka, dojrzała kobieta, która bez narzucania dzieli się swoją mądrością. A że ma hiszpański temperament? Taka jej uroda.
A wy za co lubicie Teresę?
Grażyna Maria
Właśnie zapisałam się na rekolekcje do karmelitów, co prawda z św. Edytą Stein, ale chętnie zapoznałabym się i z Tą karmelitanką. Kiedyś próbowałam obejrzeć film o niej, był załączony do Gościa Niedzielnego, ale nie dałam rady. Jak wiele zależy od sposobu przekazu… Poszukam książki. Jak tam mój obrus, nie daje Ci za bardzo popalić? pozdrawiam, Grażyna.
Renata
Miałam nawet do ciebie pisać, że wkrótce będę wysyłać 🙂
Z kolei Edytę mało znam, tzn. znam historię, ale się jeszcze nie zaprzyjaźniłam. Pewnie i na to przyjdzie czas.
Rivulet
Za kuropatwę 😉
Renata
:)))
Alicja M.M.
Za zdrowy rozsadek za to, że chociaż potrafiła używać wzniosłego języka, ale też potrafiła (i nie obawiała się) mowić i pisać trzeźwo, dosadnie, wprost. Czyli też w sumie za kuropatwę…
Renata
Alu, a którą wersję tłumaczenia wolisz? Tą dawniejszą z Wydawnictwa Karmelitów Bosych czy uwspółcześnione tłumaczenie z Flos Carmeli? Przyznam, że zawsze się trochę boję nowych tłumaczeń ze względu na wizję toporności języka – choć pewnie mogą być dokładniejsze. I wcale nie takie złe 🙂
Alicja M.M.
W małej Teresie jestem rozczytana na tyle, by odczuwać różnice tłumaczeń. Wielką czytałam tylko z Flos Carmeli. A Twoją obawę doskonale rozumiem. To trochę tak, jakby ktoś nam dobrze znany nagle zaczął mówić z inną tonacją głosu.