Trzy miłości, czyli „Kresowa miłość” Beaty Agopsowicz
Byliście kiedyś w Krośnie? Czy słyszeliście, żeby było tłem bohaterem jakiejś powieści? A zdecydowanie powinno!
Byliście kiedyś w Krośnie? Czy słyszeliście, żeby było tłem bohaterem jakiejś powieści? A zdecydowanie powinno!
Dookoła cisza, spokój, kwitnące drzewa i ludzie mówiący obcym „Dzień dobry”.
Pierwsze spotkanie z Grębocinem to spacer po Muzeum Piśmiennictwa i Drukarstwa. Organizatorka spaceru stwierdziła, że wyglądaliśmy jak dzieci w sklepie z cukierkami.
Czytaliście kiedyś książkę w taki sposób, że co i rusz sprawdzaliście w wyszukiwarce, jak wyglądają noclegi w okolicach, w których rozgrywa się akcja?
Najważniejszym punktem jest to, ażeby kobiety nosiły spódnice. A wydawałoby się, że w życiu chrześcijanina to Bóg ma być na pierwszym miejscu.
I kiedy już człowiek nie ma sił i ma ochotę rzucić to wszystko i jechać… no nie, może w Bieszczady to nie akurat teraz – okazuje się, że…
Jak widać, trasa jest dla dzieci, a nie dla zgrzybiałych czterdziestolatek, stukających całymi dniami w klawiaturę.
Górzno jest nienachalne. Bez komercji, bez ciupag znad morza. Wystarczy przyjechać, zobaczyć mgły nad jeziorami i nacieszać się zielenią i ciszą. I nigdzie się nie spieszyć.
Siostra Marta razem z matką przełożoną wysłuchały sprawozdania Ady, po czym stwierdziły, że to pewnie sprawka pana Kazia. – To taki nasz prof. T’Alent, McGywer i Adam Słodowy w jednym.
Ruszyła z powrotem w stronę Orłowa, po drodze natykając się na mewę Mariana. Ptak zapiszczał i spojrzał na nią badawczo. Niestety, nic nie rozumiała.