Jak się przygotować do świąt Bożego Narodzenia?

wpis w: książki | 2
Ilustracja do tekstu "Jak się przygotować do Bożego Narodzenia"

Toruń pokrył się śniegową pierzynką. Wczoraj zrobiłam długi spacer do koleżanki na kawę (moje osiedle jest wyjątkowo źle skomunikowane), ale spróbuję nie narzekać. Wyobrażam sobie, w jakich warunkach żyli dawni mieszkańcy tych terenów. Śnieżyca wśród pól nie należała do przyjemności.

Jak było drzewiej?

Lubię wypytywać mamę o to, jak było dawniej. Jak przygotowywali się dziadkowie do Bożego Narodzenia? Pamiętam opowieści o ich postach, wyjściach na roraty z gromadką dzieci (to druga babcia). Czy byli przygotowani lepiej? Nie wiem, ale moja introwertyczna natura wzdryga się przed wejściem do galerii w poszukiwaniu prezentów. Hałas, tłum, komunikaty „musisz mieć to, i to, i to”. Ależ ja nic nie muszę. Choć jak prawdziwa sroka lubię ładne ozdoby i na przyszły rok planuję narobić gwiazdek z kordonka – przecież to nie jest istotą świąt!

Chociaż ciekawie poczytać, jak to jeszcze przed pierwszą wojną światową namawiano, aby w ramach praktycznych podarków kupować rowery, maszyny do szycia i gramofony 🙂

Jak to robią we Włoszech i… w neokatechumenacie

Na kursie u Maćka Wojtasa poznałam Agnieszkę Marcinkowską i jej rodzinę. Razem z mężem i gromadką dzieci (9 i dziesiąte w drodze… ale ten rodzaj tłumu lubię!) przygotowują się do świąt Bożego Narodzenia trochę inaczej. Od przyjaciół Włochów zapożyczyli zwyczaj budowania przez adwent wielkiej szopki z figurami, właściwie całego miasteczka Betlejem z przydatkami, wybudowaniami i parcelami. O postaciach z miasteczka można opowiedzieć dzieciakom, wytłumaczyć, kto to jest ten zadziwiony człowiek z lampą i dlaczego jeden z mieszkańców Betlejem śpi, chociaż tuż obok, w stajence, dzieją się ważne rzeczy.

Ilustracja do tekstu "Jak się przygotować do Bożego Narodzenia"

Agnieszka razem z przyjaciółką przetłumaczyły też książkę Tarcisia Zanniego „Ku Bożemu Narodzeniu w rodzinie”. Można wyruszyć adwentowym szlakiem razem z prorokami i patriarchami, z Matką Bożą albo tropiąc Boże Słowo. I do adwentowej czekoladki z kalendarza dołożyć dobrą treść.

Ale najlepsze dzieje się w Wigilię. Cała rodzina zbiera się w najodleglejszym kącie domu i w procesji, ze śpiewem, grą instrumentów (ewentualnie stukaniem w garnki) przynosi figurkę Jezusa do szopki. Po czym następuje świętowanie – i już wiadomo, po co właściwie ta choinka, gwiazdki, światełka, prezenty i pyszne jedzenie na stole.

Opowieści wigilijne

Ilustracja do tekstu "Jak się przygotować do Bożego Narodzenia"

Włosi mają swoją szopkę, Anglicy „Opowieść wigilijną”, a my też mamy niejedną. Pewnie pierwsze wasze skojarzenie to „Noelka” Małgorzaty Musierowicz – ale jest jeszcze inna opowieść w sam raz na ten czas. Akcja „Szlaku Kingi” autorstwa Katarzyny Targosz nie toczy się akurat w okolicach Bożego Narodzenia, opowiada jednak o wewnętrznej przemianie. Rzecz się dzieje głównie w Krościenku (tu członkowie wszelkich gałęzi Ruchu Światło-Życie nastawiają uszu), choć opis tego miasteczka trochę odbiega od rzeczywistości. Kręci się tu ktoś, kto przypomina Anioła Stróża. I nastoletnia, pobożna dziewczyna w stanie błogosławionym. I babcia, która piecze placki ziemniaczane, a podczas burzy stawia w oknie gromnicę.

Bohaterka, Kinga, przez niewiedzę wpada w niezłe tarapaty. Całość kończy się dobrze, choć jednocześnie trochę nieprawdopodobnie. Ale przecież to nie dokument ani reportaż. To raczej przypowieść o nawróceniu, utrzymana bez zbędnego moralizowania, wciągająca. Taka akurat na poczytanie w zimowy wieczór – bo przecież ile można wycierać kurze przed Bożym Narodzeniem. Czasem zdecydowanie lepiej posprzątać gdzie indziej.

2 Responses

  1. Rivulet

    My szopki nie robimy, ale co niedzielę na jutrzni z dziećmi mówimy o kolejnych etapach adwentu… W szkole i przedszkolu też mają dobrą formację 🙂
    No i czytamy perełki typu „Cud Bożego Narodzenia” Julki Wołek (mama 7-ki).
    Kasię Targosz muszę w końcu podczytać.

    • Renata

      Pięknie! I przynajmniej nie żyjecie tylko sprzątaniem i zakupami 🙂
      A książka, o której piszesz, gdzieś mi mignęła w internetach. Jak te mamy wielodzietne robią, że jeszcze znajdują czas na pisanie? Kolejny cud? 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *