Trzy miłości, czyli „Kresowa miłość” Beaty Agopsowicz

wpis w: książki | 0
Ilustracja do tekstu Trzy miłości, czyli "Kresowa miłość" Beaty Agopsowicz

W „Kresowej miłościBeata Agopsowicz zabiera czytelnika nie tylko w podróż w czasie. Jeśli lubicie dwudziestolecie międzywojenne i klimat małych miasteczek, zajrzyjcie do środka.

Małe jest piękne

Byliście kiedyś w Krośnie? Czy słyszeliście, żeby było tłem bohaterem jakiejś powieści? A zdecydowanie powinno! Autorka opisuje „mały Kraków” bardzo sugestywnie. Czytelnik czuje nagrzane ławki na rynku, podziwia niskie kamieniczki z arkadami, zagląda do zabytkowych kościołów, ma ochotę zwiedzić muzea.

Jakby tego było mało, autorka oprowadza bohaterów po malowniczych okolicach (nieprzypadkowo pojawi się tu zamek, wokół którego toczył się „spór o mur graniczny”) i zaprasza do pijalni czekolady w Korczynie.

Bohaterowie po studiach w wielkiej metropolii chcą wrócić do małego miasteczka i czytelnik wcale im się nie dziwi. Dobrze się czyta historie, które dzieją się w małym świecie.

Amirowicze, Bohosiewicze…

Motyw bliski Beacie Agopsowicz to także historia Ormian, zwłaszcza żyjących sto lat temu na Kresach Rzeczpospolitej. Będzie on równie żywy w „Kresowych nadziejach”, tutaj jednak wejdziemy bardzo mocno w ich środowisko. Usłyszymy charakterystyczne imiona, nazwiska, zwyczaje, dotkniemy liturgii, posmakujemy potraw i zobaczymy, jak krzywdzące (albo zwyczajnie śmieszne) może być posługiwanie się stereotypami.

Historia Ormian wydaje się niezbyt często obecna w powieściach, zwłaszcza że przedwojenna emigracja ormiańska miała zupełnie inny punkt widzenia na wiele spraw niż współczesna. O masakrze Ormian u progu XX wieku mówi się dziś chyba więcej.

Miłość i samotność

Piękny motyw w powieści to też studium kobiety samotnej. Z jednej strony pragnie miłości (nie tylko ze strony mężczyzny, ale i rodziny), jest o nią wręcz zaborcza – a z drugiej strony wszelkie relacje ucina. Przepełniona goryczą, wydaje się być starsza niż jest w rzeczywistości. W dodatku sto kilometrów dalej mieszka osoba, która jest przekonana, że mieszkanka Krosna zniszczyła jej życie – choć nigdy się nie spotkały.

Maria przypomina „Cudzoziemkę” Kuncewiczowej (kto dziś oprócz polonistów kojarzy ten tytuł?), choć w powieści Beaty Agopsowicz znajdzie się ktoś, kto przebije się przez jej mury. Na szczęście zdąży.

Autorka stawia pytania o ludzkie wybory, o przebaczenie, o przyjęcie swojej historii.

Warto sięgnąć po książkę, nawet jeśli ktoś – tak jak ja – pomyli kolejność 🙂 („Kresowe nadzieje” to drugi tom, ale można go czytać osobno). Przeczytacie?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *