Czubki butów i kubki po kawie, czyli antyspotkanie dla singli

wpis w: szkoła pisania | 2
Ilustracja do tekstu "Czubki butów i kubki po kawie, czyli antyspotkanie dla singli"

Jakiś czas temu trafiłam na dziwne spotkanie. Co prawda na plakacie widniało, że jest przeznaczone dla singli, ale chyba adresaci niewiele mieli z niego pożytku. Za to gdyby tam trafił Bareja, mógłby nakręcić niezłą komedię.

Kiedy już ochłonęłam, dorwałam się do klawiatury i wyszedł mi felieton. A że w mojej edycji „Niedzieli” jednak nie pójdzie, więc wrzucam wam. Może ktoś skorzysta z pomysłu?

A z dobrych wiadomości – książka o świętych dla chłopców jest już w wydawnictwie i planowo ma się ukazać 6 marca przyszłego roku. Trochę późno, ale data nieprzypadkowa – urodziny Hani. Jeśli nie znacie Hani, koniecznie o niej przeczytajcie. A potem zapraszam do lektury felietonu.

Oto i on:

Eleganckie panie około czterdziestki (i więcej) patrzą na czubki butów. Jeszcze intensywniej w swoje obuwie wpatrują się panowie w ich wieku i trochę młodsi.

Kawy nie będzie

Prowadząca spotkanie dla singli jest osobą dość apodyktyczną. Każdy z przybyłych musi się przedstawić i powiedzieć coś o sobie – chociaż niektórzy z nich znają się z poprzednich spotkań, a osobom nowo przybyłym trudno będzie spamiętać 30 osób. Następnie pani daje pewne zadanie, ale co jest do zrobienia, tego nie wie nikt. Jedna z nowych osób potrzebuje objaśnień, ale pani oburza się, bo w końcu ona uważa, że jest zrozumiała (no cóż, polonista miałby wątpliwości). Okazuje się, że teraz każdy z grupy ma odpowiadać na teoretyczne pytania.

W miesiącu ma być jeszcze drugie spotkanie, dla chętnych. Mają odsłuchać konferencję, zrobić notatki, a pani apodyktyczna będzie odpytywać.

Kiedy wreszcie przychodzi pora na przerwę kawową, część osób się zmywa. W tym nowa osoba, która nie wiedziała, o co chodzi. Jeden z chłopaków, który przychodzi na te spotkania od ośmiu lat, zostaje siłą rozpędu. Trudno jednak zagaić do rówieśniczek, skoro największe show robi pani apodyktyczna.

Kiecka albo do widzenia

Inne spotkanie dla singli (na szczęście nie w naszej diecezji). Aby się tam dostać, trzeba zaakceptować regulamin. Twarde zasady: trzeba mieć odpowiedni wiek (stosunkowo młody), nie być wdowcem (Antoni Ledóchowski – tata św. Urszuli i bł. Marii Teresy – nie miałby szans. Ani Karol Wojtyła senior. Ani mój pradziadek) i akceptować wartości katolickie (super!), z których najważniejszym punktem według prowadzących jest to, ażeby kobiety nosiły spódnice. A wydawałoby się, że w życiu chrześcijanina to Bóg ma być na pierwszym miejscu.

Można sobie ponarzekać na panie apodyktyczne, można też wbijać w poczucie winy osoby samotne około 30-40 rż (no bo jak można się nie łapać wiekowo na spotkania dla singli w wieku studenckim, wstyd i poruta). Ale na szczęście jest trzecia droga – ogromne bogactwo wspólnot w Kościele. Domowy Kościół, Spotkania małżeńskie, Przymierze Miłosierdzia, neokatechumenat, grupy charyzmatyczne – wszędzie tam są ludzie, którzy mogą podzielić się świadectwem dorastania do miłości i pielęgnowania relacji. Ufff.

Survival dla singli

Oczyma wyobraźni widzę już te rekolekcje dla osób samotnych. W jakimś ośrodku na kilkadziesiąt miejsc, blisko dobrej trasy wypadowej (na przykład lasu w Barbarce, rezerwatu w Ostromecku, cudów przyrody Pojezierza Brodnickiego, Górznieńsko-Lidzbarskiego Parku Krajobrazowego czy Szlaku św. Jakuba). W takim miejscu dobrze widać, kto przeprowadzi kobiety przez zwalone pnie i błotniste pagórki. W ośrodku przydałby się duży stół i ekspres z kawą, przy którym w przerwie można usiąść na pogaduchach (i nie trzeba zamęczać introwertyków przedstawianiem się w kółeczku, jakby to była lekcja wychowawcza w podstawówce). Przy okazji zobaczymy, kto myje po sobie kubki, a kto zostawia je ślepemu losowi.

Myślę, że duszpasterze dobrze znają tych, którzy mogą podzielić się świadectwem – i niekoniecznie muszą to być osoby znane z social mediów. Na przykład państwo Halina i Janusz Mazurkowie z toruńskiej parafii św. Józefa, o których narzeczeni niejednokrotnie mówili, że można ich słuchać bez końca. Ale z pewnością są takie osoby np. w Grudziądzu, Wąbrzeźnie, Brodnicy, Grążawach czy Kowalewie.

Ucisz się

A jakie konferencje byłyby dobre dla osób, które przesłuchały albo przeczytały wszystko, co napisał Jacek Pulikowski, Jerzy Grzybowski (z jego bardzo życiowym „Nieporadnikiem małżeńskim” na czele) czy benedyktyn Karol Meissner? Czy są w stanie jeszcze czegoś słuchać?

Tu na pomoc przychodzi kontemplacja Słowa Bożego i adoracja Najświętszego Sakramentu. Ponowne spotkanie z Tym, który akceptuje nasze życie takie, jakie jest. Nieidealne, nieksiążkowe, nie takie, jakie podobałoby się naszym bliskim. Ale On je przyjmuje, stoi po naszej stronie. Widzi nas dużo głębiej niż my siebie samych. Dostrzega talenty, które zakopaliśmy, łagodność, mądrość, dobroć serca. To nie gładkie zdania internetowych coachów ani pozytywne myślenie wyprowadzają człowieka z zamknięcia, rezygnacji, lęku. To miłość Tego, który podczas swojej Męki i Śmierci doświadczył odrzucenia i samotności. To miłość Tego, który zmartwychwstał, rozświetla każdy mrok serca.

Czy po takich rekolekcjach zrodziłyby się nowe małżeństwa? Nie wiem, ale wiem, że dzięki spotkaniu z Bogiem, który jest prawdziwą, mocną miłością, dzięki świadectwu tych, którzy dzielą się nadzieją, eleganckie panie koło czterdziestki i panowie w ich wieku i trochę młodsi przestaną się uporczywie wpatrywać w czubki swoich butów.

2 Responses

  1. Rivulet

    Jak dobrze, że u nas nikt nie wymaga grzecznego zachowania i noszenia spódnic 😀 Wylaliby mnie po pierwszym bardziej soczystym słowie i ze zgrozą patrzyli na spodnie albo wydekoltowaną sukienkę 😉
    Na szczęście Pan Bóg ma u siebie miejsce i dla mnie.
    Czekamy na książkę!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *