What a wonderful world, czyli „Po nitce do szczęścia” Darii Kaszubowskiej

wpis w: książki | 0
Ilustracja do tekstu What a wonderful world, czyli "Po nitce do szczęścia" Darii Kaszubowskiej

Ci, którzy czytali antologię „A na niebie blask od gwiazd„, pamiętają z pewnością opowiadanie „Biżaha” Darii Kaszubowskiej. Bardzo prawdziwe, osadzone mocno w rzeczywistości… a jednak i czytelnik, i autorka mocno kibicują bohaterce, żeby coś się przełamało, zmieniło.

Jak będzie w powieści obyczajowej „Po nitce do szczęścia„? Jak autorka spojrzy na Adelę, Adriana, wesołą bandę dzieciaków, mieszkańców Kartuz i różne splątane nitki ich historii?

Ilustracja do tekstu What a wonderful world, czyli "Po nitce do szczęścia" Darii Kaszubowskiej

Spojrzenie historyka

Wiele osób pamięta, że autorka zadebiutowała publikacjami historycznymi. Pewnie dlatego świat przedstawiony w jej beletrystycznych książkach nie jest idealny, czarno-biały. Przygląda się mu okiem badacza, bystrego obserwatora rzeczywistości, jednak z ogromną życzliwością. Niczemu się nie dziwi.

Czujemy zapach grochówki, perfum i przypalonych pierników, na które rzuca się żarłoczny amstaff. Słyszymy hałas, jaki może wygenerować siódemka dobrze bawiących się dzieci.

Rodzice uczniów mogą tylko pokiwać głowami, czytając o kolorowych liściach, które mają być przyniesione do szkoły „chyba na dzisiaj” czy o tym, dlaczego nikt nie chce zgłosić się do trójki klasowej. A ci, którzy opiekują się starszymi osobami, wiedzą, dlaczego nie można im nic przestawiać, skoro „ręka Wikty to tutaj położyła”. Wiktoria to dawno nie żyjąca żona dziadka (a raczej ópy!) Alberta.

Ilustracja do tekstu What a wonderful world, czyli "Po nitce do szczęścia" Darii Kaszubowskiej

Spojrzenie Kaszubki

Czytelnicy chyba już się przyzwyczaili, że Daria Kaszubowska w książkach przemyca sporo wiadomości na temat swoich ukochanych Kaszub. Kilka słów, zdań, piosenek po kaszubsku, audycji, programów, artystów – i czytelnik czuje się, jakby ktoś zaprosił go do domu i opowiadał o swoich bliskich.

Do tego Kartuzy, w których dzieje się akcja. Miasto jest świetnym miejscem do wypoczynku (sprawdziłam, polecam!) – bez względu na to, czy wędrujemy dookoła jezior, czy spacerujemy w okolicach kolegiaty albo po kolorowych uliczkach (autorka zdradza, gdzie są najlepsze lody!). Ale też jako niewielka miejscowość – dobrym miejscem do życia.

Nieraz w rozmowach online autorka mówi, że rodziny na Kaszubach są bardzo zżyte, lubią się spotykać, pamiętają o sobie. W książce zobaczymy (nawet trochę za mocną) miłość rodzicielską do w końcu dorosłych już dzieci, miłość i szacunek wnuczki i prawnuczek do dziadka, więź między braćmi.

A jednak pojawia się pewien zgrzyt. W trakcie lektury spotykamy osoby, dla których liczy się tylko majątek, własne wizje, działanie bez względu na drugiego człowieka. Czy coś zaczyna się psuć – czy też to znów spojrzenie historyka, że nie wszystko jest czarno-białe, że prawdziwe życie jest inne niż sztuczne uśmiechy z social-mediów?

Ilustracja do tekstu What a wonderful world, czyli "Po nitce do szczęścia" Darii Kaszubowskiej

Spojrzenie przyjaciela

Na pewno czarno-białe nie są rodziny głównych bohaterów. Poplątana historia Adriana przywodzi na myśl Sarę z Księgi Tobiasza. Dzieci muszą poradzić sobie ze śmiercią lub odejściem rodzica i robią to czasem w niecodzienny sposób (na przykład strasząc przedszkolaki tatą-zombie). Rodzice – ze stratą najbliższych osób i samotnym ojcostwem czy macierzyństwem, ale też z pytaniem o to, czy są gotowi na nowy związek.

Niewielki, gościnny dom musi zmieścić dwa razy tyle osób co dotąd. Ktoś musi sobie poradzić z nieodwzajemnionym uczuciem (i z tym, że za bardzo się odkrył). Samotna wdowa musi uważać na ludzi, którzy nie mają czystych intencji (choć, jak mawiała o sobie moja babcia, „Pan Bóg chroni sierotę i wdowę, więc ja jestem chroniona podwójnie” – i główna bohaterka też na Niego liczy).

Tytuł jest nieprzypadkowy – Adela dzierga kapę na łóżko, ale od śmierci męża nie jest w stanie ani jej skończyć, ani użyć innych kolorów niż szarobure. A jednak w jej życiu w końcu pojawią się nowe nici. Można po nie sięgnąć, choć trzeba sobie samej na to pozwolić.

Mimo akcji osadzonej mocno na ziemi nie brakuje tutaj humoru, rodzącej się przyjaźni (nie tylko między dorosłymi), serdeczności sąsiadów, odkrywania pasji. Życzliwe spojrzenie autorki na rzeczywistość pomaga odnaleźć nową nadzieję. Na blokowisku postawionym na osuszonych bagnach. W małej wiosce zagubionej w kaszubskim lesie. I zupełnie gdzie indziej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *