
Dlaczego ludzi ciągnie w góry – nie wiem, czy już ustalono. Po górach chodził Staszek Kostka, Pier Giorgio Frassati, Karol Wojtyła. Najlepszy odpoczynek to w końcu piękne okoliczności przyrody. Nie trzeba się spieszyć, nie trzeba wchodzić nie wiadomo gdzie – wystarczy ta zieleń, cisza, ptaki i droga, która „wiedzie w przód i w przód, choć się zaczęła tuż za progiem”.
Oczywiście, w moim mieście można wybrać się lasem w stronę Kaszczorka i też zobaczyć z góry szczyty dachów, ale to jednak nie to samo 🙂 Nasze metry nad poziomem morza są dość mikroskopijne, chociaż ptasie koncerty niczego sobie.
A w razie, gdyby na górski wypad trzeba było poczekać, zawsze można sobie pośpiewać. Na przykład wkładając do słoików o-góry 🙂
- Bieszczadzkie anioły
Klasyka, nieprawdaż? Dobrze, że Adam Ziemianin wymyślił „bieszczadzkie anioły”, bo szkoda, żeby po takich pięknych szlakach pałętały się same biesy.
- Słynna kolonijna piosenka przy ognisku
czyli jak to jej tam było? Panna Grajka? Panna Krajka? Różne wersje panieńskiego nazwiska się pojawiały, tak jak z „Łematą”, która nie jest nazwą żadnego szczytu, tylko połączeniem słów z refrenu (’…pójdę DOŁEM A TY górą…”). A o taką ładną, ozdobną wstążkę na brzegu lub w pasie spódnicy chodziło.
- U stóp raju
Poetycki opis Polańskiej w Beskidzie Niskim. I konie, które są gniade, a nie jak w 3/4 wierszy – kare. Chciałabym tak malować słowem. A na razie pośpiewajcie sobie:
- Niedźwiedź i jastrząb
Trochę Jerzego Harasymowicza (a w końcu w tym zestawie być musi, bo to wielki piewca gór), trochę Wojtka Szymańskiego, a trochę wspomnień o łemkowskich artystach – Piotrze i Jarosławie Trochanowskich (we wrzuconym linku mała zmiana, ale poszukajcie oryginału tekstu). I jak ta poezja działa na wyobraźnię…
- Zagubiona wieś
O nieistniejących wsiach łemkowskich powstały różne utwory. „Balladę o św. Mikołaju” pewnie zna każdy, ale jest w niej coś przerażającego. Chociaż może powinno być? To posłuchajcie bardziej lirycznego utworu, o Bielicznej. Chociaż druga zwrotka to mocny kontrast.
- Gdzie oczy poniosą
Znowu Na Bani – bo to takie ładne 🙂
A że przy okazji mam skojarzenia z poezją karmelitańską (gdzie Cel jest jednak inny) – cóż zrobić. Może wbrew pozorom bardziej osiągalny?
- O Tusi, koleżance Napiaska
Miłośnicy śpiewograń Martina Kaca i Michała Łangowskiego znaleźli w piosence „Moje Bieszczady” albo „Znowu wrócisz” pewną Tusię. A Napiasek wziął się z piosenki do słów Wiesławy Kwinto-Koczan „Przynieś mi tulipany” („…poszukaj ze mną śladów NA PIASKU…”). To pobujajcie się z Tusią i harmonijką Martina.
- Rzucić to wszystko i wyjechać wiadomo gdzie
Od Starego Dobrego Małżeństwa zaczęła się moja fascynacja poezją śpiewaną. Bo przecież można tak pięknie zaśpiewać o górach, schronisku, świętym Piotrze z herbatą, Leluchowie, w którym czereśnie cicho krwawią, domu z oknem na rzekę lub też na park i innych cudnych manowcach.
- A tu w mech odziany kamień
To też oni. I Bukowina w barwie malin, i Majster Bieda, i „w mieście jak ryby tramwaje…”. A nie, to już nie te klimaty 🙂
- Do zobaczenia górom
Jak jeździłam na ewangelizację nadmorską, to najwięcej uczestników było z Krakowa. I całkiem sporo z Łodzi. Może to z powodu odległości od morza?
A zespół Na Bani (już nieistniejący, ale wiele lat śpiewający o górach) składał się z muzyków z Gdańska. Ach, jak ja lubię te smyczki:
Oczywiście, że nie są to wszystkie piosenki o górach. Tych jest prawdopodobnie nieskończona ilość. Dlatego lubię sobie czasem włączyć śpiewogrania do drutów albo szydełka. I do tej pory wspominam wyjazd z Toruńskimi Spacerami Fotograficznymi na Pałuki – w naszym samochodzie w te i z powrotem rozbrzmiewała poezja śpiewana. Czy może być przyjemniej?
Dodaj komentarz