Życiowa szanta, czyli „Róża z piór” Katarzyny Targosz

wpis w: książki | 0
Ilustracja do tekstu "Życiowa szanta, czyli "Róża z piór" Katarzyny Targosz"

Ostatnio u mnie na osiedlu ktoś głośno słuchał szant. U „pomorskich śledzi” to pewnie normalne, ale żeby mieszkanka górskich szczytów znała się na żeglarskich piosenkach? Cóż, Katarzyna Targosz przyzwyczaiła czytelników, że nic nie musi być oczywiste. Tak jak jej najnowsza „Róża z piór„, która nie jest zwykłą obyczajówką.

Nie ma na co czekać

Wyobraźmy sobie dziewczynę, która na studiach zamieszkuje w jakimś większym mieście. Jakim – to nieistotne. W tym wielkim mieście próbuje budować siebie od nowa, wybierać to, co jest rzeczywiście jej wartością, a nie czymś narzuconym z zewnątrz – czy to przez rodziców, czy przez narzeczonego (zainteresowanego głównie pieniędzmi ewentualnych teściów), czy też przez pewnych siebie współlokatorów.

Klaudia angażuje się w pewien ruch – wbrew sobie (jaki, możemy się domyślać). Autorka pokazuje, jak działa psychologia tłumu i jak trudno jest czasami wyrwać się z tego, co należy myśleć, mówić i czuć.

Bohaterkę wybawia tajemnicze zdjęcie nadmorskiej plaży. I choć wydaje się, że wyjazd w poszukiwaniu wioski, która liczy raptem 22 ulice, nie ma głębszego sensu, zaczynają dziać się cuda.

Więcej życia

Cudem przecież może być przyjęcie własnego życia (z nieśmiałością, postępującą chorobą, ubóstwem, z byciem innym niż wszyscy dookoła), przyjęcie drugiego człowieka z jego poplątaną historią, nietypowym wyglądem, charakterystycznym słownictwem. Cudem może być rozejrzenie się dookoła i zobaczenie, ile cudów możemy sami zrobić przez drobne gesty jak zjedzenie obiadu ze starszą panią, powierzenie jej intencji do modlitwy czy przejechanie się na motorze z małym chłopcem.

Katarzyna Targosz pyta też o chrześcijaństwo. Czy jest ożywiającym spotkaniem, czy też zbiorem zasad, z których wybieram to, co mi odpowiada?

Wbrew pozorom to nie tyle powieść obyczajowa, co powieść o dojrzewaniu. Do własnych decyzji, rozpoznawania talentów, do przebaczenia sobie i innym, do przyjęcia miłości. Małe, konsekwentne kroki to większa życiowa szansa niż wygrana w totka.

Szanty nieoczywiste

Jak zawsze książkom Katarzyny Targosz towarzyszy przewodni motyw muzyczny. Tym razem jest to szanta Wacława Masłyka o tajemniczym żeglarzu i równie tajemniczej róży z piór. I nawet można by oczekiwać, żeby okładka też była bardziej symboliczna – choć pewnie ów przedmiot trudno sobie wyobrazić.

Ale fotografie czy obrazy lokalnym sklepiku (a odgrywają one ważną rolę!) jakoś łatwiej. Mam nadzieję, że kiedy będzie wydawany drugi nakład (bo pewnie będzie, podobnie jak z Sanatorium Doktora Kramera), książka otrzyma bardziej symboliczną okładkę. Chociaż wierni czytelnicy i tak sięgną, wiedząc, że nie warto oceniać książki po okładce. Dosłownie i w przenośni.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *